środa, 5 listopada 2014

DZIERGAM SOBIE...

Robię to, bo lubię. Bo nawet wychodzi. I widać to z każdym kolejnym, przerobionym rządkiem, że praca posuwa się do przodu. A jak się wykona ostatnie oczko, to frajda jeszcze większa.

Pewnie, że sklepy kuszą ogromną ilością czap, szali, kominów...  Jasne, że podchodzę do nich, dotykam, oglądam, przymierzam...

A później w domu szukam włóczek i drutów.

I zabieram się do tej mega przyjemnej  pracy. Oczywiście najlepszy jest wieczór. Druty kochają tą magiczną porę. Cały dom śpi, obok ulubiona herbata i tak można dziergać i dziergać do świtu...
Żartowałam z tym świtem :)




 
 
 
 
 
 
 

Pozdrawiam jesiennie.


 
 
 




2 komentarze:

  1. Super! A co będzie z tych małych elementów? Szal?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza wersja mega ambitna - będzie narzuta na łózko, zawsze mi się marzyła. Teraz wiem, że zrobienie do końca szala będzie dużym sukcesem :) Pozdrawiam ciepło :)))

    OdpowiedzUsuń